21 stycznia 2025 r.
Ben Shattuck jest autorem Sześć spacerów: Śladami Henry'ego Davida Thoreau, która została uznana za najlepszą książkę 2022 roku przez „New Yorker”, najlepszą książkę wiosny przez „Wall Street Journal”, najlepszą książkę lata przez „New York Times”, bestseller New England Indie oraz była nominowana do Massachusetts Book Award. Jest absolwentem Iowa Writers' Workshop i laureatem nagrody PEN/Robert J. Dau Short Story Prize dla wschodzących pisarzy oraz nagrody Pushcart Prize. Mieszka z żoną i córką na wybrzeżu Massachusetts.
Najnowsza książka opowiadań Bena to Historia dźwięku który został wydany przez Swift Press w Wielkiej Brytanii. Możesz znaleźć Historia dźwięku i inne książki Bena na temat Katalog bibliotek społeczności Suffolk.
Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt ze światem książek i czytania?
Na początku lat 90., gdy miałem jakieś siedem lat, mój tata, malarz pejzażystów, zilustrował książkę dla dzieci pt. Księżyc w rzece, czyli o tym, jak ja i mój brat wymykamy się z naszego nadmorskiego domu i wypływamy żaglówką na nocny wypad na ryby. Obserwowanie taty przy pracy było dla mnie wprowadzeniem do tego, jak powstają książki, ile czasu zajmuje nadanie kształtu historii i co to znaczy publikować – że książki nie pojawiają się na bibliotecznych półkach znikąd, jak sobie wyobrażałam, ale są ciężką pracą bardzo kreatywnych ludzi.
Moją ulubioną książką, którą czytałam w tamtym czasie, była książka Jane Langton PisklęPamiętam, że pomyślałem, że bohater naprawdę nauczył się latać – nie zastanowiłem się nad różnicą między fikcją a literaturą faktu. Pierwszą książką, którą pokochałem jako nastolatek, był zbiór esejów Annie Dillard. Nauczanie kamienia mówienia, ale nie lubiłam czytać dla przyjemności aż do lata poprzedzającego studia, kiedy przeczytałam książkę Zadie Smith Białe zęby, którą znalazłem na półce z książkami w domu mojego przyjaciela w Australii.
Kiedy tak naprawdę zacząłeś pisać z myślą o publikacji i kto Cię do tego zachęcał?
Kilka lat po ukończeniu studiów podjąłem pracę jako asystent terenowy w stacji badawczej w Carmel Valley w Kalifornii. Student, dla którego pracowałem, badał modraszki zachodnie. Moim zadaniem było wstawać bardzo wcześnie i liczyć, ile razy modraszki odwiedziły ich gniazda, które samce gdzie śpiewały, mapować ich terytoria i tak dalej. Ponieważ moje dni kończyły się wczesnym popołudniem, miałem mnóstwo wolnego czasu, a ponieważ był to rok 2009, nikt z nas nie miał smartfona ani – przynajmniej w domu, w którym mieszkali wszyscy asystenci badawczy – połączenia z internetem. Znaczy to: dużo czytałem. W księgarni w mieście (chodziliśmy do miasta raz w tygodniu po artykuły spożywcze) natknąłem się na zbiór opowiadań Jima Sheparda „Like You'd Understand, Anyway” i zakochałem się w tej formie opowiadania.
W tym roku, po uświadomieniu sobie, że biologia behawioralna nie jest moją przyszłością, złożyłam podanie na studia podyplomowe z pisarstwa, a później wzięłam udział w warsztatach pisarskich Iowa Writers' Workshop. Podczas studiów w Iowa miałam pomysł, że kiedyś mogłabym publikować fikcję, ale wciąż nie wiedziałam, jak to zrobić. Wszystko wydawało się bardzo odległe i poza zasięgiem. Zaczęłam więc pisać artykuły historyczne, które pod wieloma względami łatwiej opublikować niż fikcję. Nikt mnie do tego nie zachęcał, ale napędzała mnie fascynacja XIX-wieczną Nową Anglią. To właśnie te artykuły dały mi zachętę i pewność siebie, by publikować fikcję, zaczynając od magazynu literackiego „The Common”, którego znakomita redaktorka, Jennifer Acker, wspierała moje pisanie i dawała mi pozytywne opinie. „The Common” opublikowało opowiadanie „The History of Sound” w 2016 roku.
Masz kącik do pisania. Czy możesz go opisać i jak wpływa na Twój proces twórczy?
Piszę w starej pracowni malarskiej mojego taty (szopie), która była kiedyś szopą na narzędzia mojego pradziadka. Jest wypełniona słoikami, starymi gniazdami os i ptaków, kośćmi zwierząt, zakurzonymi książkami, zepsutą mandoliną, przypiętymi motylami, sprasowanymi wodorostami – wyobraź sobie pracownię malarską Rembrandta, a będziesz niedaleko. Pracownia znajduje się jakieś trzydzieści metrów od mojego domu. Kiedy jestem w trakcie pisania, idę do pracowni z samego rana, a potem piszę przez jakieś trzy, cztery godziny. Kiedy tam jestem, niewiele rzeczy mnie rozprasza. Zostawiam telefon w domu; nie ma internetu. Nie sposób uwierzyć, że ukończyłbym jakiekolwiek projekty pisarskie bez tej przestrzeni, bez samotności i ciszy, których prawdopodobnie wielu ludzi potrzebuje, aby ukończyć coś tak (czasem) przytłaczającego jak książka. Pracownia jest na tyle daleko od domu, że kiedy przechodzę przez skrzypiące stare drzwi, mogę mieć wrażenie, jakbym wchodził do innego świata.
Czy możesz nam trochę opowiedzieć o swoim najnowszym tytule? Historia dźwięku: Historie?
To zbiór opowiadań, które można by nazwać fikcją historyczną – ponieważ każde z nich rozgrywa się w przeszłości lub zgłębia sposoby, w jakie przeszłość (osobista lub historyczna) zmienia życie bohaterów. Zbiór obejmuje 300 lat w Nowej Anglii, regionie, w którym moja rodzina mieszka od pokoleń. Niektóre opowiadania rozgrywają się współcześnie, koncentrując się na historykach, twórcach podcastów, pisarzach lub akademikach zainteresowanych historią, ale większość to typowa fikcja historyczna: kult w lasach Massachusetts z XVII wieku czeka na przełom wieków; obóz drwali na początku XX wieku w New Hampshire jest miejscem masowego morderstwa; samotna matka w sadzie jabłkowym na Cape Cod z XIX wieku próbuje zdecydować, jak potoczyć swoje życie.
W obiekcie znajduje się kilka artefaktów Historia dźwięku: HistorieInteresuje mnie proces selekcji, w trakcie którego wybierane są fragmenty, które trafiają do ostatecznej wersji książki, a które zostały pominięte?
Nie sądzę, żeby jakieś artefakty zostały wycięte – może ze względu na proces powstawania wielu historii. Zacząłbym od wyobrażenia sobie artefaktu, na przykład woskowego cylindra (Historia dźwięku) lub antyczną zabawkę erotyczną (Srebrny klips), lub wypchanego wymarłego ptaka (Alka), a następnie zbuduj postać lub fabułę wokół tego obiektu. Obiekty te stają się fundamentem i spoiwem opowieści, wpływając na życie bohaterów w trakcie całej opowieści, ale także osadzając je na bazie, z której wyrosła fabuła.
Każdy, kto odbiera Historia dźwięku Szybko zorientujesz się, że historie są ze sobą powiązane i powiązane. Skąd wziął się pomysł na taką strukturę?
Czytając źródła i literaturę faktu, aby znaleźć pomysły na opowiadania, poczułem naturalny duet między przeszłością a teraźniejszością. Mówiąc wprost, pisarz w teraźniejszości zaczyna być parowany z wydarzeniem, miejscem lub osobą z dawnych czasów, która zostaje wskrzeszona za pomocą narzędzia badawczego lub wyobraźni. Zacząłem się zastanawiać, jak przeszłość może zmienić kogoś żyjącego w teraźniejszości – wie to każdy, kto odkrył rodzinną tajemnicę. Pytanie brzmiało: jak można by go zmienić i czy ta zmiana mogłaby zachodzić w obie strony (przeszłość zmieniona przez teraźniejszość, a teraźniejszość przez przeszłość)?
Wydaje mi się, że historia nie jest związkiem przyczynowo-skutkowym, lecz raczej oddziaływaniem, które tworzy radialne fale uderzeniowe. Coś się dzieje, nie wiesz, jak ani na kogo to wpłynie, ale możesz być pewien, że nie będzie to liniowe, że duże kręgi nas wszystkich są ze sobą powiązane. Na przykład, w jednej historii, kobieta zostawia swoje dziecko bratu i bratowej w latach 80. XIX wieku, co prowadzi inną kobietę do współczesności, do poznania jej męża. Albo, w innej, dwóch młodych mężczyzn w stanie Maine nagrywa pieśni ludowe na woskowych cylindrach na początku XX wieku, co sprawia, że osiemdziesiąt lat później kobieta zdaje sobie sprawę, że poślubiła niewłaściwą osobę.
Zbiór nie jest szeroko powiązany ani spleciony, jak niektóre zbiory, ale raczej parami. To relacja jeden-dwa, w której pojawiają się te duety, czyli – jak głosi motto książki – rymy. Miejmy nadzieję, że gdy te historie zostaną ze sobą zestawione, powstanie coś w rodzaju harmonii, trzecia całość, która oferuje czytelnikowi nowe spojrzenie na każdą z nich.
Historia dźwięku jest teraz ważnym filmem. Pisanie, a zwłaszcza opowiadania, to tak osobisty środek wyrazu, że nie masz już wolnych słów. Jak pisanie scenariusza wypadało w porównaniu z tworzeniem opowiadań i jakie były największe wyzwania, z którymi się zmierzyłeś?
Pisanie scenariusza jest trochę jak tworzenie planów architektonicznych, w przeciwieństwie do pisania powieści lub opowiadania, które jest jak budowanie domu. W fikcji literackiej pisarz musi stworzyć i opisać postaci, stworzyć dialogi, które do nich pasują, opisać, jak postacie reagują na siebie nawzajem, jakie są ich myśli, zagłębić się w ich historię, opisać przestrzenie i krajobrazy oraz pogodę, w której się poruszają, zdecydować o stylu prozy dla tych opisów, jakich czasowników, rzeczowników, przymiotników lub znaków interpunkcyjnych użyć w sposób, który najlepiej odda treść historii, stworzyć metafory lub zapowiedzi i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. To dużo do śledzenia.
Ale w scenopisarstwie liczą się tylko dwie rzeczy: gdzie znajduje się postać i co mówi lub robi. Cała reszta (cała introspekcja, emocje, reakcje, opisy miejsca, ton) jest w rękach reżysera, aktorów, scenografów, lokacji i tak dalej. Jest po prostu o wiele mniej do napisania – co w pewnym sensie może utrudnić zadanie. Jeśli historia lub rozwój postaci nie są wciągające, film stanie się po prostu stertą bezsensownych scen. Ale może ze względu na moje wykształcenie w dziedzinie malarstwa, scenopisarstwo było jak chwycenie za instrument, na którym można grać bez większych trudności. To bardzo uproszczone i minimalistyczne medium, niemal poetycka forma pisania, która robi wielkie wrażenie wyobraźnią.
Co dalej?
Wrócę do powieści, nad którą pracuję, której akcja zaczyna się w XVIII-wiecznych wschodnich Niemczech, a kończy w dolinie rzeki Hudson w stanie Nowy Jork. Jest to w pewnym sensie nowa wersja historii Jeźdźca bez głowy z Legendy o Sennej Kotlinie Washingtona Irvinga.
Jedna książka, do której chętnie wracasz lub którą chciałbyś napisać?
Ciągle wracam do książki Paula Hardinga „Tinkers” i żałuję, że nie napisałem książki Susany Clarke Jonathan Strange i pan Norrell.
Czy możesz nam powiedzieć coś o sobie, czego Twoi czytelnicy mogą nie wiedzieć?
Uwielbiam taniec Morris, mimo że wiem, że wszyscy o nim myślą! Przez lata w Kalifornii byłam jego fanką. Jednym z szczególnie urzekających wydarzeń był Abbots Bromley, przemierzający lasy sekwoi na północ od San Francisco w czasie przesilenia zimowego. Ciemność, cisza, ogromne drzewa górujące nad głowami. W tych starych tańcach i muzyce jest tyle magii.