29 marca 2022

Charlotte Philby pracowała dla „The Independent” przez osiem lat jako felietonistka, redaktorka i reporterka. W 2013 roku znalazła się na krótkiej liście nominacji do Nagrody Cudlippa za dziennikarstwo śledcze podczas gali Press Awards. Jako była redaktorka i felietonistka w „Marie Claire”, pisała dla „New Statesman”, „Elle”, „Telegraph”, „Guardiana” i „Sunday Times”. Udzielała wywiadów w programach „Free Thinking” w BBC Radio 3 i „Loose Ends” w BBC Radio 4. Prowadziła również filmy dokumentalne dla BBC World Service i The One Show.

Charlotte jest wnuczką najbardziej niesławnego komunistycznego podwójnego agenta Wielkiej Brytanii, nieuchwytnego „trzeciego człowieka” w siatce szpiegowskiej z Cambridge. Edith i Kim to jej czwarta powieść. Ukaże się nakładem The Borough Press 31 marca. Można ją znaleźć Edith i Kim i wszystkie inne tytuły Charlotte na Katalog bibliotek społeczności Suffolk.

 

Kim byli Twoi bohaterowie, gdy dorastałeś i kiedy zacząłeś pisać?

Moja babcia ze strony matki była osobą, którą nadal podziwiam najbardziej. Miała tragiczne życie pod wieloma względami – dorastała w biedzie w Soho, jako córka imigrantów i straciła w dzieciństwie dwoje rodzeństwa, co, co zrozumiałe, doprowadzało jej matkę do szału. Mimo to miała łobuzerski śmiech i wspaniałe poczucie humoru. Joan była położną na wojnie, miała trójkę dzieci, mnóstwo przyjaciół i zwierząt, a po sześćdziesiątce założyła własną firmę przewodników turystycznych – ja pojechałam na kilka wycieczek, gdy byłam młoda i… Dźwięki muzyki Muzyka w systemie muzycznym ciągle leciała w kółko, a na trasie było mnóstwo przystanków na jedzenie! Ostatnią rzeczą, jaką zrobiła przed śmiercią, było wysysanie szampana z gąbki; to mówi wszystko, co musisz wiedzieć.

 

Jaki jest Twój sposób pisania?

To się zmienia. Zazwyczaj najlepiej pracuję rano, zanim z kimkolwiek porozmawiam, ale przy trójce dzieci nie zawsze jest to możliwe! W ciągu ostatnich kilku lat, jak wszyscy, przeżyliśmy wiele zawirowań, a we wrześniu 2020 roku przeprowadziliśmy się z Londynu do Bristolu, ucząc dzieci w domu, co oznaczało wygospodarowanie czasu tu i tam, ale zauważam, że wiele pracy wykonujemy podświadomie – pisanie to genialna ucieczka od rzeczywistości. Teraz mam wielkie szczęście, że w końcu mam własną szopę do pisania i z radością buduję swoje światy w prywatnej przestrzeni, która pozwala mi wyraźniej rozgraniczyć życie domowe od zawodowego.

 

W swoich powieściach szpiegowskich umieszczasz postaci kobiece na pierwszym planie, a nie tradycyjne „obiekty miłosne”. Czy to była świadoma decyzja od samego początku?

Nie wydaje mi się, żeby to była świadoma decyzja; raczej jako kobieta, która zawsze była otoczona silnymi, pewnymi siebie kobietami, które zazwyczaj rządzą, sensowne było, aby te postacie zajmowały centralne miejsce w moich książkach. Ciekawie jest też umieszczać kobiety w sytuacjach często zarezerwowanych dla mężczyzn i obserwować, jak wszystko się zmienia. Dla mnie jako gawędziarki to przyjemny – i wymagający – sposób na zmianę perspektywy, aby spojrzeć na gatunek, który lubię, w nowy sposób.

 

Czy spotkałeś kiedyś swojego dziadka i jeśli tak, jakie masz o nim wspomnienia? Czy myślisz, że z każdą nową biografią jesteśmy bliżej zrozumienia jego i jego motywacji?

Odwiedzaliśmy mojego dziadka w Moskwie co roku, od moich narodzin w 1983 roku aż do jego śmierci w 1988 roku. Trudno mi określić, gdzie kończą się moje własne wspomnienia, a gdzie zaczynają te, które zostały mi przypisane. Moje własne wspomnienia to głównie jego mieszkanie, Kim w białej kamizelce i szelkach, grający w szachy z moim ojcem. Zawsze była muzyka, śmiech i butelka lub trzy w pogotowiu. Wyraźnie pamiętam też muszkiety i skóry zwierząt wiszące na ścianie nad sofą, na której siadałem i grałem.

Moje pragnienie zrozumienia Kima – i wpływu jego życia na mojego ojca, Johna, najstarszego syna Kima – było po części tym, co skłoniło mnie do powrotu do Moskwy w 2010 roku, podążając śladami mojego dziadka, aby spróbować zrozumieć człowieka kryjącego się za wieloma maskami. Ale im więcej odkrywałem podczas tej podróży, tym więcej pytań się pojawiało. Fascynuje mnie to, jak historie mogą należeć do wielu osób na różne sposoby. Każdy historyk wybiera własną wersję historii – jak mawiają, cała historia jest fikcją – ale jestem sceptyczny co do tego, ile możemy kiedykolwiek wiedzieć o Szpiegach z Cambridge i świadomie uczyniłem swoją książkę powieścią, inspirowaną wszystkim, co przeczytałem – nie pomijając prywatnych listów Kima z Moskwy do Londynu i niezliczonych akt Edith Tudor-Hart, które później zostały przekazane do Narodowego Archiwum w Kew. Myślę, że ludzie często mówią więcej tym, czego nie mówią lub kiedy nie próbują się tłumaczyć.

 

Czy pisanie o kimś, o kim większość ludzi niewiele wie, jest zaletą, skoro tak naprawdę interesujące są kwestie „co by było, gdyby”? Autoportret Edith jest fascynującym punktem wyjścia.

Myślę, że w pewnym sensie tak, choć nadal czuję się zobowiązany Edith i mam wielkie poczucie obowiązku. Na szczęście istnieją doskonałe źródła. Akta SIS dotyczące jej ucieczki z 1930 roku, kiedy przyjechała do Londynu z Wiednia, aby wziąć udział w marszu komunistycznym (była w mieście wcześniej, ucząc się u Marii Montessori), po jej przeniesieniu z Bauhausu, gdzie kształciła się na fotografkę, z powrotem do Londynu, gdzie pracowała jako szpieg i przedstawiła mojego dziadka jego przyszłemu radzieckiemu opiekunowi, Arnoldowi Deutschowi, w Regent's Park w 1934 roku. Była również aktywną członkinią partii i samotną matką syna chorego na schizofrenię. Kim słynnie powiedział, że był dwiema osobami, osobą prywatną i polityczną, i jeśli była zmuszona wybrać, to polityka była na pierwszym miejscu. Ale moim zdaniem Edith nie postrzegała tego jako wyboru. Była obiema, a wpływ tego na jej życie był ogromny.

 

Czy możesz opowiedzieć czytelnikom z Suffolk trochę o swojej nowej książce? Edith i Kim?

Edith i Kim to fikcyjna reinterpretacja losów mojego dziadka, podwójnego agenta Kima Philby'ego, i Edith Tudor-Hart z domu Suschitzky, która wciągnęła go w działalność komunistyczną. Edith poznała Kima w Wiedniu w 1933 roku, gdy mieszkał jako lokator u rodziny jej najlepszej przyjaciółki, Litzi Friedmann, którą później poślubił, aby pomóc jej w ucieczce z Austrii.

To powieść historycznoliteracka, którą William Boyd określił jako „Całkowicie fascynującą. Wyrafinowana i genialnie skonstruowana fikcja opowiadająca o kluczowej relacji w historii szpiegostwa XX wieku. Ogromne osiągnięcie”, a Erin Kelly jako „połączenie autentyczności ulubionego podcastu o prawdziwych zbrodniach, intrygi powieści szpiegowskiej i trzymającego w napięciu thrillera psychologicznego – wszystko to opakowane w piękną, sugestywną prozę, która przenosi czytelnika w mroczne zakątki Londynu i Wiednia lat 30. XX wieku. Jej najlepsza książka jak dotąd”. Przepraszam, jeśli to oszustwo, ale opisanie własnej twórczości jest niemal niemożliwe!

 

Czy możesz nam opowiedzieć coś na temat swojego najnowszego projektu?

Pracuję nad kolejną opowieścią szpiegowską z niespodzianką; tym razem jej akcja rozgrywa się w połowie lat 2000. – jestem dopiero na wczesnym etapie, więc nie mogę zdradzić zbyt wiele, ale bardzo podoba mi się ta praca!

 

Jedna książka, utwór muzyczny lub dzieło sztuki, którego każdy powinien poznać?

To jest niemożliwe, ale spróbuję Jego mroczne materie trylogię, ponieważ to jedyna książka, którą ja i moje dzieci – w wieku od sześciu do jedenastu lat – uwielbiamy niemal tak samo. Książki działają na wielu poziomach, a kreacja świata przez Pullmana jest niezrównana. Podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać w sposób, który przemawia do czytelników w różnym wieku, ma różne znaczenie dla różnych czytelników i podważa idee, nie popadając przy tym w nieznośność czy dogmatyczność.

 

Jaka jest najlepsza rada jaką kiedykolwiek dostałeś?

Kiedyś przeprowadzałem wywiad z Lee Childem, który powiedział: „Najlepszą radą jest ignorowanie moich rad”. Może to brzmieć lekceważąco, ale podoba mi się to stwierdzenie; czasami myślę, że najlepiej jest słuchać swojej intuicji.

 

Czy możesz nam powiedzieć coś o sobie, czego Twoi czytelnicy mogą nie wiedzieć?

Jako dziecko śpiewałam w znakomitym chórze – Dziecięcej Grupie Muzycznej Finchley – i miałam wielkie szczęście, że mogłam występować w przedstawieniach w Teatrze Narodowym i English National Opera. Najwspanialsze momenty to wrzask na scenie jako królik w „O czym szumią wierzby” w Teatrze Narodowym oraz porażenie prądem u boku Willarda White'a pod koniec gigantycznej inscenizacji „Chowańszczyzny”. (A przynajmniej udawanie).

pl_PLPolish